Tłumaczenie Łukasz Brzana. Siedlce 2018, 102 s., oprawa twarda z obwolutą.
Cena:
43 PLN/10EUR (+ koszty przesyłki)
„Clautschi” dorasta w okresie powojennym w Wiedniu razem ze swoją starszą siostrą oraz matką, psychoanalityczką i komunistką pochodzenia żydowskiego. Jest ona rozdarta między poczuciem dumy z powodu swego inteligenckiego, „lepszego” pochodzenia, będąc uznaną i podziwianą „pani doktor” a poczuciem smutnej rzeczywistości, w której gubi się zupełnie nie radząca sobie matka.
Dziecko nie chodzi do przedszkola, ani nie może bawić się z innymi dziećmi. Musi wykonywać ze swoją siostrą prace domowe, mimo że obie są jeszcze na to za małe. Tonie ze swoją rodziną w brudzie i bezbronna musi słuchać opowiadań matki o jej pracy, często o charakterze seksualnym.
Swoją historię Claudia Erdheim opowiada z perspektywy wspomnień dorosłej kobiety i jednocześnie z punku widzenia dziecka. Powstaje imponujący portret tego czasu, miasta i pewnej generacji ludzi. Ten debiut powieściowy absolutnie zasługuje na to, by go ponownie odkryć.
„Nie pójdziecie się kąpać, to w ogóle nie wchodzi w rachubę! Zrobicie, co zechcecie. Teraz pójdziesz do domu, nie będziesz nocowała u Elsy! Nie chcę tego; zrobisz, jak zechcesz. To moje mieszkanie. Pokój będzie zamknięty. Biurka nie będziemy sprzątać, bo ja nie chcę. Pianino zostanie tam, gdzie jest; nie będziemy go sprzedawać. Miseczek nie możesz używać do malowania! Ty chyba oszalałaś! Potem nie da się przecież już z nich jeść. Chyba postradałyście zmysły!”
Dzięki czasowemu dystansowi, z jakiego Claudia Erdheim wspomina w „Czyś ty oszalała?” swoje własne dzieciństwo w latach 50ych, oraz całkowicie rzeczowy, niesentymentalny opis opowiadającego dziecka ta coming-of-age story wywiera szczególnie silne wrażenie. W tej bezpretensjonalnej relacji może się odnaleźć cała generacja, ukształtowana przez nieprzepracowane czasy wojenne.
Paznokcie obcina mi za krótko, zabiera mnie ze sobą do kina, do k i n a ! Do miejsca absolutnego prymitywizmu! Chodzi ze mną do obcych ludzi mieszkających w socjalu, do obcych ludzi! I to jeszcze do takich, którzy mieszkają w socjalu. Przecież oni są głupi i prymitywni. Zdemoralizowany motłoch. Mieszkają tam kryminaliści. No i jeszcze ten dialekt! „Myjem zemby” - mówią, zamiast „myję zęby”. Dość tego, tak się dalej nie da. Wyrzucona została ostatnia niańka. Ja mam dokładnie pięć lat. Dzieje się to w jadalni, w pokoju, który był od zawsze jadalnią jeszcze w czasach dziadków. Moja matka jest wściekła, niańka płacze, a ja robię w gacie. Jednak w socjalu i w kinie jest pięknie! Jakimż cudownym okazem była poprzednia niania. Tamta nie była kryminalistką, miała maturę i nawet niedokończone studia medyczne.
Wreszcie nikt nie będzie się matce wtrącał w jej sprawy. Bądź cicho, daj mi spokój, nie denerwuj mnie - cały czas nas beszta. Muszę się teraz przyszykować. Usiądź na razie na szezlongu i daj mi spokój. Gdzie jest te 100 szylingów? Gdzie formularz wpłaty? Gdzie ta niedorajda wsadziła buty? Cały czas biega z pokoju do pokoju. Ktoś przecież musi być winny temu, że nie może znaleźć swojej apaszki. Zaraz wychodzimy, możesz już wkładać płaszcz. Zaraz nigdy nie wyjdziemy; ale płaszcz wkładam. W końcu nam się udaje. Dziecka nie może zgubić; mała to taki ruchliwy dzieciak. Łapie mnie mocno za rękę dla pewności, bym jej nie uciekła, mały palec owija wokół mojego nadgarstka. Cały czas mruczy coś niezrozumiałego pod nosem i spogląda złowrogo.
GRISCHKA VOSS, Salzburger Nachrichten, 7 kwietnia 2018 r.
„Obłęd mnie fascynował“
Dzieciństwo w Wiedniu.
Opowiada Claudia Erdheim, córka psychoanalityczki.
„W wieku 14 lat studiowałam podręcznik psychiatrii, owszem obłęd mnie fascynował – mówi śmiejąc się 72-letnia Claudia Erdheim. Jako córka psychoanalityczki i komunistki Tei Genner-Erdheim spędziła niezwykłe dzieciństwo w powojennym Wiedniu. O ojcu, komunistycznym bojowniku ruchu oporu i polityku, Laurencie Gennerze, matka Tea nic nie wspominała, tak samo, jak o innych przeżyciach z okresu wojny. Dopiero po śmierci ojca Claudia Erdheim dowiedziała się, że jej matka uratowała go przed gestapo, podając mu letalną dawkę luminalu.
„Mamy zwracać się do niej Tea, zamiast używać tego prymitywnego mama (...) Później mówimy do niej Grandy, ja to wymyśliłam. Mogłaby przecież być moją babcią – i tak ludzie tak najczęściej myślą. Niechętnie słyszy to określenie, ale wszyscy mówią do niej teraz Grandy”. Tak Claudia Erdheim pisze w swojej autobiograficznej powieści „Bist du wahnsinnig geworden?“ [„Czyś ty oszalała?”], wznowionej niedawno przez wydawnictwo Czernin. Książka była wynikiem psychoanalizy i wywołała skandal w świecie psychoanalityków. Spojrzenie pisarki na swoje dzieciństwo, spędzone ze starszą siostrą i ciągle wszystko osądzającą matką, w dużym, zimnym wiedeńskim mieszkaniu w 18ej dzielnicy, z częściowo pozamykanymi pokojami, wypełnionymi meblami dziadków z okresu grynderskiego, jest szczery i tragikomiczny. Jej językiem jest „mowa pozornie zależna” – mówi Claudia Erdheim. Prowadzi to do tego, że czytając jej książki ma się uczucie, jakby się uczestniczyło bezpośrednio w akcji, siedziało w głowie danej osoby.
„W niedzielę z rana serwowane jest Dostojnej śniadanie do łóżka; dzieci są już oczywiście po śniadaniu”. Tak opisuje weekendy ze swoją matką Teą. I dalej: „duża gotuje kawę; mała smaruje strucle dżemem. Tak bardzo to lubi, jak dostaje śniadanie do łóżka; to takie miłe. Po tym jak już przytulnie zjadła, wślizgujemy się do niej do łóżka, z lewej strony mała, z prawej duża, zakłada ręce na nasze ramiona i szczęśliwa mówi: z prawej dzieciątko, z lewej dzieciątko, oba są moje, moje, moje”.
Komunizm panujący w mieszczańskich kręgach żydowskich, w którym wychowała się matka, pisarka opisuje jako „szalony pomysł”, który jednak miał na nią wpływ. „Jako dziecko byłam na letnich obozach młodej gwardii, śpiewałam pieśni bojowe, dostawałam pięć posiłków dziennie, to kształtowało mnie społecznie” – przyznaje Erdheim. Przez jej twórczość ciągnie się zainteresowanie żydowską historią. W „Längst nicht mehr koscher” [„Już od dawna niekoszernie”] ruszyła śladami swoje rodziny pochodzącej z Galicji. To historia ojca rodu Mojżesza Hersza i jego żony Estery, oświeconej żydowskiej rodziny z pięcioma synami. Posiadała ona rafinerię ropy naftowej, kopalnie i browar. Czterech synów przeniosło się pod koniec XIX wieku do Wiednia, w tym kupiec Oskar Erdheim, dziadek Claudii Erdheim.
Do niego należał dom, w którym pisarka dorastała i mieszka do dziś. Rodzina stała się ofiarą narodowego socjalizmu, matka Claudii Tea cudem przeżyła w Wiedniu. Przez cztery lata Erdheim badała historię swojej rodziny, odnajdywała fotografie z Galicji – które wykorzystała również w swojej ilustrowanej książce „Das Stetl” –, podręczniki dziadka i jego brata w Bibliotece Narodowej, uczyła się polskiego, studiowała stare hebrajskie gazety i odkrywała pamiętniki swojej matki. Wszystko to przyczyniło się do lepszego zrozumienia i jest podstawą „Universum History“ o Erdheimach; zdjęcia do filmu rozpoczną się w czerwcu.
Claudia Erdheim uwielbia podróżować, najchętniej samotnie. Chętnie przebywa też przez dłuższy okres czasu w obcym kraju, aby bliżej poznać mieszkających tam ludzi i duszę kraju. „To, że potrafię sytuacje tragiczne przedstawiać w sposób zabawny, to mój talent literacki” – mówi Erdheim. „Często jest tak, że ja postrzegam jakieś rzeczy jako zabawne, a inni wcale ich tak nie traktują.
Mówiąc to, siedzi wesoła przy tym samym stole z okresu grynderskiego, przy którym musiała czasem jako dziecko przesiadywać do późnych godzin nocnych ze swoją siostrą i matką. Odremontowała dawną kamienicę z mieszkaniami bez wygód, co również opisała w książce („Die Realitätenbesitzerin”). Ma jeszcze wiele mebli po dziadkach, niegdyś całkowicie zastawiona, przeszklona weranda z secesyjnymi oknami jest dzisiaj jednym z jej ulubionych miejsc.
Kiedy siostra po śmierci matki zaproponowała sprzedaż domu, ona „prawie oszalała” – opowiada Claudia Erdheim z uśmiechem. Właśnie ukończyła artykuł o absurdzie austriackiej historii na podstawie kamienicy przy ulicy Taborstraße 21A, z której od roku 1938 deportowano wszystkich żydowskich mieszkańców. Następnie do mieszkań w tej kamienicy wprowadzili się naziści, ale w 1945 r. musieli je zwrócić byłym właścicielom. W 1955 r., po wygaśnięciu ustawy o wymogach mieszkaniowych, ofiary musiały się jednak ponownie wyprowadzić i udostępnić mieszkania byłym narodowym socjalistom.